że słabość do chipsów i wyrobów chipsopodobnych posiadam, to już wiecie. ale nie wiecie, że w domu wprowadziliśmy ostatnio, czyli od grudnia, zakaz przynoszenia tego cuda do domu.
przez miesiąc nie jedliśmy wcale, a jak dalej będzie, jeszcze nie wiem, najprawdopodobniej ograniczymy się do max. trzech paczek w miesiącu. jak będzie, życie zweryfikuje.
na chio taccos skusiłam się przed sylwestrem, bo biedronka zaoferowała wszystkie słone przekąski 20% taniej. to wzięłam, bo tanio, bo oldschool, bo powrót do dawnych czasów i smak trzeba sobie przypomnieć.
chrupeczki swoje odczekały od czasu zakupu do czasu konsumpcji, ale przed zarządzeniem "diety bezchipsowej" zapasy trzeba było opróżnić, żeby nie kusiły.
taccos'y bekonowe, w kształcie obrączek, okiem specjalistki niezdrowego jedzenia nie przypadły mi zbytnio do gustu.
paczka była pełna, nie jak zazwyczaj - otwierasz, a tam powietrze i trzy chrupki na dnie.
jak dla mnie trochę za twarde, nie chrupią jak klasyczne prażynki, nie wydają dobrze znanego mi "musującego" dźwięku na języku, przez to, że są za grube.
są stanowczo za słone, a smak bekonu jest bardzo dziwny, toporny i nieprzyjemny. ciężko mu się przebić przez słoność chrupka, która długo zostaje w ustach.
jednak wolę klasyczne i tańsze wersje prażynkowe.
upolowano w: Biedronka
cena: ok 3 zł w promocji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz