Znacie sławnego czerwonego przyjaciela z dołu zdjęcia? Nie wątpię, bo kto nie zna/ nie pamięta/ nie lubi Dumli?
Jedno w tych cuksach zawsze mnie przerażało - cena!
Szczerze, długo nie
widziałam ich w możliwości zakupu na luz, jedynie paczkowane, a ich
cena za kilogram wahała się między 40-60 zł.
Natomiast fioletowy ziomek pochodzi z Biedronki - 19,99 za kg. Żart polega na tym, że NICZYM się nie różnią - ta sama pyszna mleczna czekolada i delikatnie ciągnąco - rozpływające się nadzienie toffi.
Polecam!
wtorek, 29 grudnia 2015
sobota, 26 grudnia 2015
WW Wedel
batoniki ww pamiętam z dzieciństwa. nie jadłam ich zbyt często, bo u mnie w domu zawsze panowało przekonanie, że lepiej kupić tabliczkę czekolady - wtedy wszyscy się najedzą. wniosek był z tego taki, że batoniki były szczytem egoizmu :D
kiedy już zaczęłam sama decydować o sobie i miałam hajs, kupowałam ww od czasu do czasu.
ale czekolady ww nie miałam okazji jeszcze posmakować. a że była w promocji, to stałam się jej prawowitą właścicielką :)
wiecie, nieważne, święta czy nie święta, czekolada dobra na każdą okoliczność, tym bardziej dla baby. lek na całe zło tego świata. pomaga w czasie okresu, wspiera, gdy pokłócisz się z chłopakiem, łączy w szczęściu i w tyciu pomaga. czekolada nie pyta - czekolada rozumie.
kiedy już zaczęłam sama decydować o sobie i miałam hajs, kupowałam ww od czasu do czasu.
ale czekolady ww nie miałam okazji jeszcze posmakować. a że była w promocji, to stałam się jej prawowitą właścicielką :)
wiecie, nieważne, święta czy nie święta, czekolada dobra na każdą okoliczność, tym bardziej dla baby. lek na całe zło tego świata. pomaga w czasie okresu, wspiera, gdy pokłócisz się z chłopakiem, łączy w szczęściu i w tyciu pomaga. czekolada nie pyta - czekolada rozumie.
środa, 9 grudnia 2015
Milka & Chips Ahoy!
czekolady od fioletowej krowy chyba nigdy mnie nie zawiodły. uwielbiam je za różnorodność i szeroki wybór kombinacji smakowych. milka z herbatnikiem, z krakersami, z żelkami, z oreo, z daimem.
bo z milką zawsze jest tak, że jak jestem na zakupach to zawsze znajdę taką, której jeszcze nie próbowałam. a nie próbowałam jeszcze tej, więc musiałam nadrobić zaległości:
bo z milką zawsze jest tak, że jak jestem na zakupach to zawsze znajdę taką, której jeszcze nie próbowałam. a nie próbowałam jeszcze tej, więc musiałam nadrobić zaległości:
środa, 2 grudnia 2015
Chipsletten thai sweet chilli
jedną z moich nielicznych wad (:D) jest to, że uwielbiam chipsy.
kiedyś nie mogłam się opanować w tej kwestii w ogóle.
wieczorem film, do filmu paczka chipsów i tak dzień u dnia. tylko smaki i tekstura dzień u dnia inne.
wiem że niezdrowe, wiem, że tuczące, wiem, że puste kalorie. wiem, że główną przyczyną tego, jak wyglądam, są między innymi one. bo żrę je, bo kupuję i bezczelnie przynoszę do domu.
no ale chrupią, są dobrze przyprawione, są najlepszą zagryzką do piwa, do obiadu, do śniadania, do chipsów. do wszystkiego.
teraz ograniczamy.
no przynajmniej się staramy. jemy mniej niż kiedyś, ale nie w ogóle.
więc dzisiaj przedstawiam Wam oto te cudeńka:
kiedyś nie mogłam się opanować w tej kwestii w ogóle.
wieczorem film, do filmu paczka chipsów i tak dzień u dnia. tylko smaki i tekstura dzień u dnia inne.
wiem że niezdrowe, wiem, że tuczące, wiem, że puste kalorie. wiem, że główną przyczyną tego, jak wyglądam, są między innymi one. bo żrę je, bo kupuję i bezczelnie przynoszę do domu.
no ale chrupią, są dobrze przyprawione, są najlepszą zagryzką do piwa, do obiadu, do śniadania, do chipsów. do wszystkiego.
teraz ograniczamy.
no przynajmniej się staramy. jemy mniej niż kiedyś, ale nie w ogóle.
więc dzisiaj przedstawiam Wam oto te cudeńka:
piątek, 27 listopada 2015
Wawel Barettini - czekolada mleczna z herbatnikami
"Malaga, Tiki Taki i Kasztanki dla Ciebie i być może dla koleżanki" - dziękuję, nie lubię. przede wszystkim za smak i konsystencję czekolady, jaką proponuje mi Wawel. bo niby czekolada mleczna, to jednak gorzka. bo jak w przypadku wyżej wymienionych przeze mnie czekoladek, całość jest niespójna. czekolada za twarda, nadzienie toporne. czekolada sobie, a nadzienie sobie. łatwiej pogryźć niż czekać, aż się samoistnie rozpuści.
ale próbuję nie zamykać się na smak i czasem dać drugą szansę. więc natrafiłam na ten oto wynalazek:
ale próbuję nie zamykać się na smak i czasem dać drugą szansę. więc natrafiłam na ten oto wynalazek:
wtorek, 24 listopada 2015
Kamis zupa porowo - ziemniaczana
pytanie - ogień w moim domu to "co dziś na obiad?". jak już pada, to czasem mam ochotę spakować się i szybko uciekać, albo odpalić, że "nic, zrobiłam na dwa dni". no bo co dziś na obiad skoro nigdy na nic nie mam czasu przy moim trybie życia i przy dwuzmianowej pracy?
bo weź kobieto, wychowuj dziecko, prowadź dom (sprzątaj, gotuj, pierz, pielęgnuj domowe ognisko), pracuj, posiadaj psa, o wychowaniu dziecka już wspominałam? chociaż jeśli o me dziecię chodzi to nie jest aż tak źle, bo Olga drugi rok do przedszkola już chodzi, no ale sama się nie zaprowadza i nie odbiera, i popołudniami zając się nią nawet wypada.
obiad zazwyczaj przygotowuję na dwa dni, co by z głowy było, bo i ja i mój życia towarzysz w różnych godzinach pracujemy i o innym czasie wracamy.
dlatego jeśli w moim domu pada pytanie "co dziś na obiad?", czasami stawiam na pomysły innych, na przykład ten:
bo weź kobieto, wychowuj dziecko, prowadź dom (sprzątaj, gotuj, pierz, pielęgnuj domowe ognisko), pracuj, posiadaj psa, o wychowaniu dziecka już wspominałam? chociaż jeśli o me dziecię chodzi to nie jest aż tak źle, bo Olga drugi rok do przedszkola już chodzi, no ale sama się nie zaprowadza i nie odbiera, i popołudniami zając się nią nawet wypada.
obiad zazwyczaj przygotowuję na dwa dni, co by z głowy było, bo i ja i mój życia towarzysz w różnych godzinach pracujemy i o innym czasie wracamy.
dlatego jeśli w moim domu pada pytanie "co dziś na obiad?", czasami stawiam na pomysły innych, na przykład ten:
niedziela, 22 listopada 2015
Terry's chocolate orange
mimo że w domu rodzinnym nie mieszkam już od ponad pięciu lat, to do końca życia pozostanie mi odruch otwierania szafy i lodówki u mamy, i sprawdzenie ich zawartości. jakże wielkie było moje zdziwienie wczoraj, gdy podczas rutynowej kontroli natrafiłam na magiczne pudełko z pomarańczową kulą w środku :
piątek, 20 listopada 2015
oranżada PRL
urodziłam się w jeszcze szczęśliwych czasach dla mnie, bo pamiętam Pegasusa, walkmana, discmana, kasety wideo, kasety magnetofonowe, że jak chciało się posłuchać drugi raz tej samej piosenki to trzeba było warować przy radiu, żeby w odpowiednim momencie nacisnąć "play" w celu nagrania utworu na kasetę. pamiętam też, że bajki były tylko o godzinie 19 i po nich nie było dyskusji z rodzicami czy można jeszcze coś obejrzeć - trzeba było iść spać, mimo że czasem wcale nie miało się ochoty! i internetu nie było. to znaczy bogaci mieli. ale jak włączyli to już nikt nie mógł do nich zadzwonić na stacjonarny :D
i pamiętam smak oranżady, tej ze szklanej butelki, która farbowała język, buzię, a butelka zostawiała magiczną obwódkę wokół ust. gasiła pragnienie, była wyważenie napakowana gazem i miała słodki, ale nienachalny smak. Wy też pewnie pamiętacie!
i myślałam, że znalazłam tą oranżadę:
i pamiętam smak oranżady, tej ze szklanej butelki, która farbowała język, buzię, a butelka zostawiała magiczną obwódkę wokół ust. gasiła pragnienie, była wyważenie napakowana gazem i miała słodki, ale nienachalny smak. Wy też pewnie pamiętacie!
i myślałam, że znalazłam tą oranżadę:
wtorek, 17 listopada 2015
schogetten let's cake!
czekolady schogetten lubię. po pierwsze za to, że są już "pokostkowane" ;) po drugie - za różnorodność smaków. po trzecie - że produkuje je niemiecka firma, a niemieckie słodycze są pyszne.
wynalazłam limitowaną edycję schogetten'a, let's cake!, czyli czekolady o smaku ciast. przedstawiam Wam szarlotkę w minikostkach :
wynalazłam limitowaną edycję schogetten'a, let's cake!, czyli czekolady o smaku ciast. przedstawiam Wam szarlotkę w minikostkach :
sobota, 14 listopada 2015
Strongbow
12 godzin w pracy. ciężki dzień, ciężkie życie, weekend (pracujący w moim przypadku) :)
z tej okazji przedstawiam Wam nowego gościa:
z tej okazji przedstawiam Wam nowego gościa:
piątek, 13 listopada 2015
syrop do mleka Flip
mam dziecko, 3 i pół roku skończyła 4 dni temu. ma na imię Olga.
a jak to wszystkie Olgi i wszystkie dzieci, lubi słodkie rzeczy.
i ja też lubię.
i mój "konkubent" lubi.
ale ja bardziej lubię nowości :)
ostatnio wynalazłam na półkach Biedronki ten oto produkt, który odczarował w naszym domu mleko.
mleko samo w sobie jak smakuje, każdy wie. albo ktoś je lubi albo nie przepada. ja należę do tego drugiego grona, aczkolwiek kawy bez mleka sobie nie wyobrażam.
moja Olga na przykład lubi kakao. albo mleko z miodem. ale mleko z mlekiem już niekoniecznie. ale znalazłam to:
a jak to wszystkie Olgi i wszystkie dzieci, lubi słodkie rzeczy.
i ja też lubię.
i mój "konkubent" lubi.
ale ja bardziej lubię nowości :)
ostatnio wynalazłam na półkach Biedronki ten oto produkt, który odczarował w naszym domu mleko.
mleko samo w sobie jak smakuje, każdy wie. albo ktoś je lubi albo nie przepada. ja należę do tego drugiego grona, aczkolwiek kawy bez mleka sobie nie wyobrażam.
moja Olga na przykład lubi kakao. albo mleko z miodem. ale mleko z mlekiem już niekoniecznie. ale znalazłam to:
idzie nowe?
wiecie co? wymyśliłam sobie, że poprowadzę bloga.
bo pomysł uroił mi się w głowie.
ale jak się do tego zabrać? przecież to bez sensu. bo blogów pełno, bo bezmiar internetu znany jest wszystkim. bo teraz to przecież wszystko i od ręki.
ale pomysł.
bo pomysł uroił mi się w głowie.
ale jak się do tego zabrać? przecież to bez sensu. bo blogów pełno, bo bezmiar internetu znany jest wszystkim. bo teraz to przecież wszystko i od ręki.
ale pomysł.
Subskrybuj:
Posty (Atom)